Wodne koraliki z Flying Tiger - recenzja

Kiedy pokazałam Wam na Instagramie wodne koraliki z Tigera, otrzymałam od Was mnóstwo pytań na ich temat.
Aby zaspokoić Waszą ciekawość i jednocześnie podzielić się moimi doświadczeniami z szerszą grupą, stworzyłam post z recenzją tej zabawki.



Zabawka jest rekomendowana dla dzieci powyżej 3 roku życia, więc do jej przetestowania zaprosiłam przedszkolaka - Nikodema.

Zestaw widoczny na zdjęciu kosztuje 15 zł i zawiera:

- 6 woreczków z koralikami (łącznie 500 sztuk)
- podkładkę do układania koralików
- 8 przykładowych wzorów do wykonania
- pęsetę
- buteleczkę na wodę z aplikatorem


Jak to działa?
Układamy obrazek na podstawce, spryskujemy wodą, zostawiamy na ok. 30 minut i delikatnie zdejmujemy.
Jaka jest moja opinia?

Ogólne wrażenie było bardzo dobre, zarówno moje, jak i dziecka.
Pozytywnie zaskoczyło mnie, że koraliki są dosyć duże (ok. 5 mm), co ułatwia ich chwytanie i układanie. Spodziewałam się zdecydowanie mniejszych kulek i obawiałam się czy na pewno Nikodem sobie z nimi poradzi, jak się okazało, zupełnie bez potrzeby.
Jeżeli chodzi o kolory, są dosyć ciemne, ale bardzo wyraziste. 
Ładnie prezentują się na gotowym obrazku. 
Jedyne co mnie zaniepokoiło to, że (jak możecie zobaczyć na zdjęciu) kuleczek w kolorze błękitnym jest wyraźnie mniej niż pozostałych. Zapewne przyczyną tego jest fakt, że są najmniej używane w przykładowych wzorach (chociaż subiektywnie - wyglądają najładniej).

Pęseta, poza swoją standardową funkcją, ma też końcówkę do usuwania pojedynczych koralików.
Bardzo ciekawe rozwiązanie, pomaga w naprawianiu "pomyłek" bez rozsypania całego obrazka.
Podstawka jest wykonana solidnie, a obrazki przykładowe można dobrze do niej przymocować, dzięki czemu dokładnie wiadomo, gdzie należy ułożyć konkretny koralik.
Wszystkie wzory na karteczkach związane są z kosmosem.
Niestety cały czar tej zabawki prysł, gdy okazało się, że mimo dokładnego spryskania i odczekania grubo ponad godziny, obrazek nie skleił się dokładnie. Pojedyncze koraliki odpadły od głównej części, a cały element nie był sztywny i szybko się zniszczył.
Stąd brak zdjęcia efektu końcowego zabawy.

Mimo, że zabawka nie spełnia swojej funkcji to daje dużo innych możliwości do zabawy.
O jej alternatywnych wykorzystaniach przygotuję post niedługo :)

Chętnie dowiem się też jakie Wy macie doświadczenia z tymi koralikami. Może tylko mi trafił się jakiś felerny egzemplarz?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kreda w sprayu z Pepco - recenzja